niedziela, 27 lutego 2011

Modna dieta proteinowa dr. Dukana

DLA TYCH, KTÓRZY "PRÓBOWALI JUŻ WSZYSTKIEGO, A POTEM ZNOWU PRZYBRALI NA WADZE" DR PIERRE DUKAN, FRANCUSKI LEKARZ, ADRESUJE DIETĘ PROTEINOWĄ. SPRÓBOWAŁAM, RZECZYWIŚCIE DZIAŁA!

Doktor Dukan opracował dietę proteinową na podstawie własnych trzydziestoletnich obserwacji i doświadczeń w odchudzaniu otyłych pacjentów. Obiecuje trwałe zrzucenie nadmiaru kilogramów bez liczenia kalorii, wydzielania mikroskopijnych porcji, napadów wilczego głodu. Przyrzeka, że będziemy w jej trakcie czuć się i wyglądać dobrze. A poza tym obiecuje utrzymanie wymarzonej wagi po zakończeniu odchudzania pod warunkiem wprowadzenia kilku prostych ograniczeń do codziennego menu. Bez efektu jo-jo! Niewątpliwą zaletą diety proteinowej jest jej prostota. Może stosować ją każdy z nas, nawet kompletny antytalent kulinarny i pracoholik, który na nic poza firmą nie ma czasu. Najważniejsza w tej diecie jest kolejność czterech etapów, której nie wolno zmieniać (szczegóły w poprzednich postach). Dr Dukan dokładnie tłumaczy, co należy jeść podczas każdego z nich. Nie stawia też warunków dotyczących ilości. Jedynym obowiązkiem jest picie codziennie rano koktajlu proteinowego na każdym etapie diety.

Składniki koktajlu:
·        5 łyżek płatków owsianych
·        ¾ szklanki mleka
·        Średni kubeczek jogurtu naturalnego
·        5 truskawek, malin lub innych owoców jagodowych (świeżych lub mrożonych)
·        ½ kostki twarogu półtłustego
·        3 płaskie łyżki mleka w proszku (odtłuszczonego)

Wymienione produkty dokładnie zmiksuj. Koktajl podziel na 2 części, jedną wypij do śniadania, drugą 2 godziny później.


MNIEJ KOCHANEGO CIAŁA!!!

Najlepszą reklamą diecie proteinowej robi Jennifer Lopez – w czasie ciąży przytyła 35 kg, ale zrzuciła już prawie 25 kg. Jednak z podziwem możemy przyglądać się „niknącym w oczach” przyjaciołom i znajomym. Oto ich uwagi na temat plusów i minusów diety:

Ewelina:
„Ostrzegam, że podczas diety obniża się ciśnienie, więc osoby tzw. Niskociśnieniowe powinny poradzić się lekarza przed odchudzaniem tą metodą (np. u mnie dopiero po 4 dniach wróciło do normy – trzeba na to uważać). Świetne jest to, że nie czujesz głodu, a pokusy na zjedzenie czegoś słodkiego same znikają.”

Bartek:
„Od dawna chciałem schudnąć, żadne diety nie pomagały. Proteinową stosował znajomy w moim wieku i mojej wagi – z dobrym skutkiem, to mnie zachęciło. Pierwsze efekty zauważyłem już po 2 dniach! Ściśle trzymałem się zasad przez 14 dni, w miarę – około 3 miesięcy, czasem pozwalałem sobie na alkohol. Najtrudniej było mi zrezygnować z warzyw w pierwszym okresie, a później ze słodyczy. Byłem często zły na cały świat. Ale teraz czuję się świetnie. Nie jem pieczywa, ziemniaków, kaszy, makaronu i ryżu, w restauracjach zamawiam ryby i owoce morza. Czasem nie wytrzymuję, jem coś zakazanego, ale waga nie szybuje.”

Monika:
„Zanim zostałam matką, ważyłam 58 kg. Kiedy zaszłam w ciążę, tyłam i tyłam, w dniu porodu ważyłam 83 kg. Szybko zrzuciłam 10 kg, ale potem wskazówka na wadze nie chciała się przesuwać. Wreszcie dałam się namówić na dietę proteinową. Widziałam, że jest skuteczna, a do tego koleżanki i koledzy, którzy ją stosują nie wyglądali na utrapionych. W ciągu pierwszego tygodnia schudłam 2 kilogramy. Ciężko było zrezygnować z warzyw i owoców, ale zawzięłam się. Na szczęście okazało się, że ta dieta może być przyjemna. Tuńczyka w sosie własnym z puszki jadam prawie codziennie, nawet o godzinie 22. I chudnę. W ciągu miesiąca – 5kg. Teraz chudnę wolniej, ale codziennie ubywa mi kilka deko. Jestem bardzo zadowolona z tej diety i mam zamiar w niej wytrwać. Tym bardziej, że wspierają mnie w niej najbliżsi i koledzy w pracy. Polecam.”

Iwona:
„Kiedy kolega z pracy schudł 20 kilo, postanowiłam, że muszę poddać się kuracji. Jest stworzona w sam raz dla mnie, bowiem uwielbiam jeść, a przy tej diecie nie muszę się ograniczać. Nie odczuwam utraty energii, a moja skóra nie straciła jędrności. Pewnie istnieją skutki uboczne, jak np. niedostateczna ilość błonnika, ale należy wsłuchać się uważnie we własne ciało, dostosować dietę do potrzeb własnego organizmu.”

Rossmann, „Skarb”, Barbara Viper, współpraca Monika Kolińska

piątek, 25 lutego 2011

czwartek, 24 lutego 2011

Dieta Dukana faza IV

Jemy normalnie – nareszcie Faza IV

W ostatniej fazie, zwanej fazą stabilizacji, możemy jeść już niemal wszystko. Jest tylko kilka ograniczeń – nie słodzimy kawy i herbaty i nie jemy słodyczy (choć od czasu do czasu można pozwolić sobie na gorzką czekoladę, ciastka z otrębami czy placki owsiane). Powinniśmy pamiętać o śniadaniach bogatych w nabiał, a raz w tygodniu jeść produkty wyłącznie z fazy ataku. Ta faza trwa już tak naprawdę do końca życia, jednak możliwość jedzenia niemal wszystkiego czyni ją całkiem przyjemną, a co najważniejsze – niesłychanie zdrową.

Dieta Dukana faza III

Coraz większy wybór – czyli Faza III

W trzeciej fazie diety, zwanej utrwalającą, nasze menu zostanie wzbogacone o wiele produktów, z których początkowo musieliśmy zrezygnować. Jest to dodatkowa mobilizacja do utrzymania diety – w końcu to od tej fazy zależy, czy utrzymamy wymarzoną wagę. Czas jej trwania uzależniony jest od ilości zrzuconych kilogramów –na jeden zrzucony kilogram przypada dziesięć dni żywienia się produktami dozwolonymi w fazie trzeciej – a zatem tymi z poprzednich dwóch faz oraz: chlebem pełnoziarnistymi, serem żółtym (najwyżej kilka plasterków dziennie), owocami z wyjątkiem winogron, bananów, czereśni i wiśni. Raz na dwa tygodnie można zjeść porcję makaronu, ziemniaków lub ryżu.

Dieta Dukana faza II

Dla lubiących zmiany - Faza II

Faza druga, zwana naprzemienną pozwala już urozmaicić nieco jadłospis, jednak nie na stałe. Rzecz w tym, że jak sugeruje nam nazwa tego etapu, przez 5 dni żywimy się wyłącznie produktami z fazy ataku, natomiast przez kolejne 5 – przygotowujemy potrawy z produktów przypisanych fazie pierwszej i produktów wzbogacających.
Faza ta trwać powinna do momentu osiągnięcia wymarzonej sylwetki ciała. Dodatkowe produkty, które mogą być wykorzystywane w jadłospisie urozmaicającym to: rzodkiewka, ogórki, pomidory, pory, szparagi, kapusta, grzyby, sałata, cukinia, marchew i buraki. Nadal nie można spożywać ziemniaków, ryżu, fasoli i kukurydzy.

Dieta Dukana faza I

Przystępujemy do ataku – Faza I

Pierwsza faza dieta Dukana ma szczególne znaczenie – nie tylko dlatego, że jest pewnego rodzaju próbą dla osób odchudzających się, ale również dlatego, że ostała opracowana tak, by skłonić do jej kontynuowania. Inaczej rzecz ujmując – doktor Dukan przewidział tu czynnik psychologiczny, który zakłada, że szybka utrata wagi zaowocuje wzmocnieniem motywacji. Widząc skutki – uwierzymy, że stosowanie diety ma sens.
Pierwsza faza trwa zwykle 5 dni, jednak może być krótsza – w zależności od tego, jak bardzo chcemy schudnąć. W pierwszej fazie spożywamy jedynie chude mięso gotowane lub grillowane – głównie drób bez skóry, przy czym ograniczamy się do spożywania mięsa kurcząt i indyków. Oprócz tego możemy również przygotowywać potrawy z koniny i chudej wołowiny. Właściwie wszystkie gatunki ryb mogą pojawiać się w jadłospisie dla fazy pierwszej, choć uznaje się, że najzdrowsze są ryby o białym mięsie. Ryby mogą być gotowane, grillowane i wędzone. Poza tym zaleca się spożywanie chudego nabiału – mleka, sera białego, maślanki, kefiru, jogurtów naturalnych. Do smaku możemy używać przypraw – szczególnie tych pobudzających trawienie – a zatem chili, pieprzu, ostrej papryki. Do tego można dołożyć korniszony lub sok z cytryny. Nie należy używać tłustych sosów, jednak dopuszcza się używanie musztardy. Do tego oczywiście jaja oraz napoje – kawa, herbata, zioła – rzecz jasna niesłodzone.
Uwzględniając podział na kategorie, w fazie pierwszej możemy spożywać następujące produkty:

Mięso

konina, wołowina (z wyjątkiem tłustego rozbratla), cielęcina.

Drób

kurczak, indyk. Zabronione jest spożywanie mięsa kaczki i gęsi.

Ryby

tuńczyk, makrela, łosoś, sola, sardynka, dorsz, okoń, pstrąg, reja i inne ryby o białym mięsie.

Podroby

wątroba wołowa i cielęca, wątróbki drobiowe – jednak spożywamy je rzadko.

Nabiał

chude jogurty, twarożki odtłuszczone, maślanka, kefir, mleko o niskiej zawartości tłuszczu, jogurt owocowy bez dodatku cukru dozwolony jest raz dziennie.

Napoje

minimum półtorej litra płynów dziennie. Herbata, kawa, woda, napary ziołowe.

Inne

skorupiaki, jaja, czosnek, cebula, szczypiorek, zioła i przyprawy.

Bez emocji? Czy tak można?


Dzięki temu artykułowi dowiesz się gdzie są zlokalizowane Twoje emocje, co by było, gdyby ich nie było oraz jak sprawić, aby noc była odpoczynkiem, a nie udręką.
Według encyklopedii emocja to silne odczucie (świadome lub nieświadome) o charakterze pobudzenia pozytywnego (pod wpływem szczęścia, zachwytu, spełnienia) lub negatywnego (pod wpływem gniewu, odrazy, strachu). W szerszym znaczeniu emocje (procesy emocjonalne) to procesy psychiczne, które poznaniu i czynnościom podmiotu nadają jakość oraz określają znaczenie, jakie mają dla niego będące źródłem emocji przedmioty, zjawiska, inni ludzie, a także własna osoba, czyli wartościują stymulację.

Ale nie będę tutaj cytować formułek o emocjach,pragnę dzisiaj zaprezentować Ci kilka sposobów na panowanie nad swoimi emocjami. Jak sam zapewne wiesz,aby nad czymś mieć "władzę" należy to przede wszystkim dobrze poznać.

Dzisiaj właśnie od tego zaczniemy.

Czy wiesz co by było gdybyś nie miał emocji?

Opowiem Ci przypadek, jak najbardziej związany z emocjami.

Pewien młody chłopak miał operację mózgu, niestety przez przypadek lekarz odciął drogi nerwowe prowadzące do hipokampa. Hipokamp to element w mózgowiu, zawierający ciało migdałowate - odpowiedzialne za nasze emocje. Gdy drogi nerwowe zostały przerwane, chłopak ten nie mógł czuć emocji. Ani grama emocji.

Może niektórzy nieszczęśliwie zakochani uznaliby to za zbawienie, ale w tym wypadku bardzo by się mylili.
Rodzice tego chłopaka nagle zaczęli przeżywać coś, co można porównać z żałobą, ich syn rozmawiał, był, chodził, ale wcale nie miał zamiaru się starać. Nie chciał ich znać, zniknął ze świata, chociaż teoretycznie ciągle na nim był. Nie zależało mu, nie miał emocji, nie kochał, nie bał się, nie pragnął. Nie tylko dotknęło to najbliższych, ale też całkowicie odmieniło jego życie. Został bardzo poszkodowany, nie potrafił podejmować decyzji. Na przykład skąd miał wiedzieć, że chce coś zjeść? Owszem, czuł głód, ale nie miał ochoty na nic konkretnego, więc nawet taki najprostszy wybór stał się dla niego czymś bardzo ciężkim.

Dzisiaj zaczniemy od jednego ćwiczenia na poznanie siebie, swoich emocji, tego co siedzi w nas i gdzie dokładnie siedzi. 

Narysuj na kartce zarys człowieka, tak aby miał on ręce, nogi, brzuch, klatkę piersiową i głowę. Następnie zaznaczaj po kolei gdzie odczuwasz emocje,które za chwilę wymienię (czyli np. czy w głowie, czy w brzuchu, w rękach itd.). Te pozytywne oznacz plusikami, negatywne zaś minusami. Pozytywne: szczęście, miłość, marzenia. Negatywne: strach, lęk, stres, smutek, złość, rozczarowanie, niezadowolenie. Gdy już wszystkie emocje znajdą się na narysowanym przez Ciebie człowieku, przyjrzyj mu się i zastanów, gdzie najwięcej jest skumulowane. Często (chociaż nie zawsze i nie należy to brać tylko jako wskazówkę),gdy wiele emocji zlokalizowanych jest w głowie – okazuje się, że osoba ta cierpi na bóle głowy, gdy w brzuchu – na problemy z układem pokarmowym. Warto się nad tym zastanowić. 

Na koniec mała wskazówka, właśnie dla osób, których oznaczenia były głównie w głowie – aby w ciągu dnia się lepiej zrelaksować, być wypoczętym, przed snem należy odrzucić od siebie wszystkie problemy, złe myśli i smutki, a na przykład powspominać wakacje, zaplanować jakąś zabawną wycieczkę, pomyśleć o czymś miłym. Wówczas nasza noc nie będzie ośmiogodzinną udręką, ale regeneracją i wypoczynkiem, a emocje nie zapanują nad nami, lecz my będziemy nimi rządzić.
Więcej ciekawostek na http://www.elexis.republika.pl

środa, 23 lutego 2011

Zdrowie na talerzu


Bardzo często jemy nie tylko by zaspokoić głód, ale dla własnej przyjemności. Jemy coraz więcej, nie zważając na konsekwencje, generalnie "JEMY ZA DUŻO", przez co stajemy się bardziej otyli, pogarsza się nasze samopoczucie i mamy coraz większe problemy ze zdrowiem.
Dlatego coraz częściej poszukujemy takiej diety, która pozwoli nam nie tylko na zrzucenie zbędnych kilogramów, ale również będzie zdrowa dla organizmu. Podzielam pogląd, że nie ma „diety cud”, dlatego układając nasz jadłospis spróbujmy:
jeść warzywa i owoce będące źródłem składników mineralnych, błonnika pokarmowego i cennych witamin
ograniczyć tłuste mięsa, wędliny i podroby (zwłaszcza te wieprzowe), pełnotłuste żółte sery, tłuste twarogi, żółtka jaj - na rzecz tłuszczu pochodzenia roślinnego z nasion takich jak: słonecznik, soja, sezam oraz tłuszcz z ryb morskich
spożywać białe mięso drobiowe, chude mięso i wędliny wołowe, chude i półtłuste ryby, chude twarogi, jogurty i kefiry
produkty gotować tradycyjnie lub na parze, dusić lub grillować
unikać smażenia mięsa w panierce i na głębokim tłuszczu
spożywać pieczywo najlepiej ciemne, produkty pełnoziarniste, grahamki
jedz grube kasze; gryczana i jęczmienna, brązowy ryż, groch, fasola; nasiona roślin strączkowych
unikajmy w nadmiarze słodyczy i wszelkiego typu fast-foodów
Negatywne konsekwencje niezdrowego odżywiania to między innymi otyłość, nadciśnienie, złe funkcjonowanie wielu organów wewnętrznych, pogorszenie naszego samopoczucia czy wydatki na leczenie, a przecież można tego uniknąć. Mam świadomość, że jest jeszcze wiele innych uwarunkowań zdrowego odżywiania, ale spróbujmy zadbać o własne zdrowie pamiętając o niektórych wspomnianych sposobach na zdrową dietę.
na zdrowie...
http://www.zezdrowiemnaty.blogspot.com/

Za co kochamy?


Zdarzyło ci się słyszeć, czytać słowa w stylu: "a za co on ją kocha, ona jego?" Ile razy nasze dzieci, krzyczą w złości: "już cię nie kocham, bo tego mi nie dałeś... tego nie zrobiłaś!" Czy można kochać za coś?
Zdarzyło ci się słyszeć, czytać słowa w stylu: "a za co on ją kocha, ona jego?" Ile razy nasze dzieci, krzyczą w złości: "już cię nie kocham, bo tego mi nie dałeś... tego nie zrobiłaś!"

Czy można kochać za coś?

Gdy poznajemy kogoś, gdy zawracamy swoja uwagę ku komuś; mogą nas zainteresować czyjś sposób mówienia, gesty, uśmiech, ton głosu. Mogą nam zaimponować zdolności: inteligencja, poczucie humoru...Możemy przy kimś czuć się dobrze, czuć się akceptowani, piękni, rozumiani. 

Nastaje faza zauroczenia. Nasze hormony zaczynają szaleć, czujemy się jakby odurzeni. Zakochujemy się. Przez pewien czas żyjemy w takim stanie, ciągle nam brak drugiej osoby. Nawet niedociągnięć czy wad nie widzimy, nie dostrzegamy, nic nie jest ważne...

Mija czas. Postanawiamy być z sobą razem. Przychodzi codzienność, problemy, wychodzą wady...Czar zauroczenia pryska. Albo sie rozstajemy, albo żyjemy obok. Lub, też mimo czasem zadanych ran, mimo czasu co przeleciał i braku różowych okularów, co dawno nam z nosa spadły, jesteśmy z tą drugą osobą, więcej - kochamy ją.

Gdy jej nie widzimy brakuje jej nam - tęsknimy. Gdy zada nam ból, gdy oszuka, obrazi - czujemy żal, jest nam przykro, byc może płaczemy, zadając sobie pytanie jak mogła. Lecz nadal kochamy i chcemy by było dobrze. 

Być może zapomina o nas w ważnym dniu, być może zdradzi, być może skrzywdzi nawet fizycznie. A są osoby co wtedy kochają. Choć nie raz chorą już miłością.

Więc za co one kochają?

By ktoś przyciągnął naszą uwagę musi być to coś o czym mowa była na wstępie. Lecz gdy przychodzi uczucie, nic nie ma znaczenia. Może prysnąć iluzja: kogoś wyjątkowo mądrego, zdolnego... Nie ważne. Pozostaje uczucie. Silne przywiązanie, miłość co na pierwszym miejscu stawia dobro ukochanej osoby, miłość co przebacza, miłość co nie patrzy na zyski, miłość co nie zna dumy.

Kojarzy nam się z tym jednym wyjątkowym uśmiechem, zapachem ciała, czy jego podkoszulka. Gestem - może wplatanych palców w włosy, mrugnięciem oczkiem, tonem głosu, szeptem czy... śmiechem, ciepłem rąk.



I nie raz tak bardzo, nie raz tak zaborczo, nie raz z ciszą na ustach na zadany ból. Nie raz z nierozumienym przebaczaniem. Z nadzieją co nie ma końca...

Kochamy nie za coś, kochamy kogoś.
Felietony i artykuły dotyczące relacji męsko-damskich, opowiadania erotyczne, ciekawostki i nowości: http://www.evilka.pl

Samotni single


"Samotność to taka straszna trwoga", śpiewał nieżyjący już wokalista zespołu „Dżem” Rysiek Riedel. Dziś będzie parę słów na ten właśnie temat.

Samotność zdecydowanie potrafi być najgorszym wrogiem sensu życia. Tak przynajmniej wynika z moich własnych z nią doświadczeń. Były one trudne, niełatwo też dostrzec w nich jakąkolwiek pozytywną wartość.

Jak zachowuje się bowiem przeciętny człowiek w zderzeniu z tym stanem? Ucieka. Szuka ludzi, towarzystwa, niejednokrotnie czując się w nim jeszcze bardziej osamotniony, niezrozumiany (tzw. samotność w tłumie). W ostateczności szuka sobie jakiegoś zajęcia by tylko nie czuć, nie myśleć.


Dlaczego tak bardzo boimy się samotności? Co w niej takiego złego? Rozkładając ją na mniejsze cząstki możemy się jej dokładniej przyjrzeć. Z pewnością dla każdego z nas oznacza co innego.

Gdy jesteśmy młodzi brak nam kogoś, kto nas zrozumie, będzie blisko, z kim możemy wyjść z domu, bawić się i śmiać. Na starość boimy się, że po prostu nie damy sobie rady, gdy ciało przestanie być sprawne. Ale myślę, że i młodszym, i starszym ludziom doskwiera podobny smutek - nie ma nikogo, kto chciałby być blisko dla nas samych. Bo jesteśmy i chcemy zaistnieć w czyimś sercu, bez względu na wiek.

Wiele też zależy od naszych wcześniejszych doświadczeń. Jeśli jako dzieci byliśmy np. zdominowani przez dorosłych, poddani nieustannej kontroli i pozbawieni autonomii, możliwe jest, że będziemy unikać ludzi, bo to da nam poczucie, że się wreszcie uwolniliśmy. Ale jak ze wszystkimi problemami, tak jest też i z tym - nosimy je w sobie.

Może się zdarzyć, że będąc sami czujemy się co prawda samotni, jest nam z tym źle i smutno, ale z ludźmi mamy poczucie że się dusimy. Wydaje się nam, że jesteśmy jakoś ograniczeni, brak nam przestrzeni do życia a jednocześnie nie odczuwamy satysfakcji z kontaktu z innymi. Jednak gdzieś głęboko w sercu czai się tęsknota za kimś, przy kim wreszcie nasza znienawidzona samotność zniknie.

By to jednak było możliwe, musimy być wewnętrznie gotowi na dopuszczenie kogoś do siebie. Często wymaga to od nas naprawdę głębokich "psychicznych porządków”, na które trudno się zdobyć bez pomocy kogoś, komu będziemy mogli zaufać i kto będzie dla nas dobrym przewodnikiem.

Dla wielu z nas kresem samotności wydaje się być moment znalezienia partnera życiowego. Niestety często szybko okazuje się, że życie nie wygląda tak różowo jak się spodziewaliśmy. Partner nie ma dla nas czasu, albo nie chce czy nie potrafi nas wysłuchać, lub my nie potrafimy wyrazić swoich potrzeb lub uczuć. Oczywiście żaden związek nie jest statyczny i trudno wyobrazić sobie, że przez 20 lat nic nie będzie się zmieniało. Wydaje mi się, że samotność w związkach bierze się nie z tego, jak twierdzi wiele osób, że spotkało się niewłaściwą, niepasującą do nas osobę, ale z nieumiejętności nawiązania prawdziwego, bliskiego kontaktu, niewłaściwej komunikacji itp.

Czasem trzeba spojrzeć wstecz na swoje życie i zapytać siebie "czy moje dotychczasowe relacje dały mi szansę nauczenia się, jak się komunikować z innymi ludźmi?". Jeśli relacje rodzinne były trudne, jeśli rodzice nie umieli rozmawiać ani ze sobą, ani z nami, to najprawdopodobniej my także nie mieliśmy szans się tego nauczyć. Być może to samo dotyczy naszego partnera. Przecież wraz z osiągnięciem dorosłości nie dokonał się w nas jakiś automatyczny przeskok w tej dziedzinie.

Duża część naszego "ja" wciąż tkwi w dziecięcych uczuciach i schematach postępowania. Warto się nad tym zastanowić, a zazwyczaj robimy to, gdy źle się dzieje w naszym życiu, naszych relacjach, naszych emocjach. Jednak wychodzenie z wszelkich problemów rzadko udaje się od razu. Jest to proces stopniowy, wymagający cierpliwości.

Na koniec jeszcze parę zdań na temat innego, bardziej pozytywnego aspektu samotności. Są sytuacje, gdy jest ona bardzo korzystna. Jakie? Wbrew pozorom jest ich całkiem sporo: gdy chcemy odpocząć, gdy chcemy się nad czymś zastanowić, pomodlić się, pomedytować, popracować nad czymś, np. takim tekstem jak ten. Jest dopełnieniem naszego życia, które przecież nie może być w 100% wypełnione ludźmi i kontaktami z nimi. Gdyby tak było, prędko stałoby się to taką samą pułapką, jaką jest dla niektórych z nas samotność.

Chciałabym Ci życzyć, Czytelniku, aby samotność w Twoim życiu była zawsze Twoim własnym wyborem i abyś nie musiał jej doświadczać wbrew swej woli.
Artykuł pochodzi ze strony www.relacje.net

Samotność

Życie młodych kobiet to nie tylko 
piękne i przyjemne rzeczy czy okoliczności.
To nie tylko makijaż, szczupła figura, zadbane włosy, gładka skóra, eleganckie ubrania, wysokie szpilki, błysk w oku, urządzone własne mieszkanie, praca za średnią krajową, pieniądze odłożone na koncie, grupa przyjaciół, czerwony samochód w garażu, trzech adoratorów, dyplom wyższej uczelni na ścianie, narzeczony, oddana rodzina, weekend nad jeziorem czy impreza w klubie z psiapsiółami.
Nie wiele z powyższych mogłabym zaznaczyć jako swoje. Raczej mi doskwiera samotność. Po rozstaniu z narzeczonym zostało mi 2 młodszego rodzeństwa do  opieki, siostry jak przyjaciółki, tata, a mama za granicą. Brak pracy. Weekendy w domu, bo brak funduszy na rozrywki, a w sercu taka rana, że nawet nie mam ochoty szukać pierwszego lepszego, byle tylko płacił. To jest i bez sensu, i nie mam ochoty na takie towarzystwo...
Czy to samotność? Czy ja jestem stara, że mam ją czuć? Nie... Mam 22 lata i to jest moje życie młodej kobiety

Sposoby na opuchnięte oczy

Zmęczone, opuchnięte oczy nie dodadzą urody żadnej z nas. Wykorzystaj proste triki, by Twoje oczy nie zdradziły zmęczenia. Teraz żaden z Twoich znajomych nie dowie się o nocnej imprezie. 
Twarz z podpuchniętymi oczami zwraca uwagę otoczenia i naraża nas na lawinę pytań i komentarzy typu : "Co ty robisz w nocy ?".
Obrzmienia i worki bywają czasem oznaką choroby, ale znacznie częściej świadczą o niewyspaniu, błędach dietetycznych ( zbyt dużo soli w potrawach ) albo o genetycznej skłonności do zastojów limfy i spowolnionego mikrokrążenia. W ich likwidacji pomogą kosmetyki pod oczy z dodatkiem wyciągów poprawiających krążenie, np. z kasztanowca, kofeiny czy arniki.
Jeśli więc obudzisz się rano z podpuchnięciami, wstań i przygotuj okłady z herbaty. Ruszaj się w domu energicznie, by krew zaczęła krążyć szybciej. Wypij szklankę oczyszczającej zielonej herbaty i... zastosuj proponowane triki wygładzające skórę pod oczami. Dzięki nim będziesz mogła pokazać wszystkim wypoczętą twarz.

Usuwamy opuchnięcia. 
1. Przygotuj herbaciany okład.
Zaparz dwie torebki herbaty, schłódź je zimną wodą i włóż do lodówki na kwadrans. Połóż się potem z lekko uniesioną głową, zamknij oczy i przyłóż do nich chłodne torebki. Odpocznij przez 10 minut, opłucz twarz.
2. Uspokój skórę w okolicach oczu kojącym żelem. Wmasuj żel niwelujący obrzęki w kierunku od zewnętrznego kącika oka do wewnętrznego. Gdy się dobrze wchłonie, posmaruj skórę rozświetlającym kremem pod oczy.
3. Nałóż pod oczy rozświetlający korektor. Dzięki temu zatuszujesz zaczerwienienia czy sińce. Wybierz taki kosmetyk, który także pobudza mikrokrążenie. Zrób lekki makijaż, malując rzęsy tuszem podkręcającym.

Źródło : Magazyn "Olivia"
www.zdrowiemodauroda.blogspot.com